Mój almanach
NADZIEJA I PROŚBA
Leżysz z wzrokiem utkwionym
W białym gładkim suficie
I czujesz jak z dnia na dzień
ucieka z ciebie życie.
Bóg niech cię ma w opiece;
Medyk rozkłada ręce -
Prócz tego, co już zrobił,
Nie może zrobić więcej.
Więc do Boga się zwracam,
O zdrowię dla cię proszę,
Żarliwie i wytrwale
Gorące modły wznoszę.
Wierzę ufnie, gdy mówię:
"Bądź Boże wola Twoja",
Że spełniona zostanie
Ta jedna prośba moja.
Płynie co dzień do nieba
Szczerych modlitw ofiara
Czekam, kiedy Bóg powie:
"Uzdrowiła ją wiara".
STYPA
Smutno dziś przy biesiadnym stole
nastrój nicości w dom się wkradł
kir który od lat gryzły mole
powagą czerni w krzesłach siadł.
Słowo bez dźwięku - przyciszone
powracać w przeszłość myśli zmusza
czoła żałobą posępione
rozjaśnia tylko biel obrusa.
Głos się rozchodzi pustym echem
od dziś nam kogoś będzie brak
nikt nie kwituje żartów śmiechem
wino ma jakiś cierpki smak.
W uszach wibrują dźwięki Bacha
i głuchy w deski ziemi stuk
pociecha w serca przyjść się wacha
przed progiem stoi niby mruk.
Goście się już rozejdą wktótce
obawa czy mi starczy sił
gdy sam zostanę tu przy wódce
i się z myślami będę bił.
NOWOCZESNY WIERSZYK
Kawałek prozy z książki wybrałem,
Na krótkie wersy poszatkowałem.
Tak nowoczesny stworzyłem wierszyk,
Choć w tych nowościach nie byłem pierwszy.
Powyrzucałem kropki, średniki,
Pauzy, przecinki i wykrzykniki.
Wszystkich się zbędnych pozbyłem znaków,
Tak jak to robi wielu Polaków.
Znając obecnej mody maniery,
Zmieniłem duże w małe litery,
Żeby się w tekście nie wyróżniały.
Przez to wiersz stał się w całości białym.
Na taki wierszyk to nawet krytyk
Się nie odważy na żaden przytyk.
Bo dzisiaj inna w poezji moda,
Na rymowanie czasu jest szkoda.
Ważne by w wierszu najwięcej zmieścić
Zdań pozbawionych sensu i treści.
Z nowoczesności wynika przeto
Że każdy może dziś być poetą.
ŻUR I "SUSCHI"
Kiedy Stwórca w wielkim trudzie
Wymyślał życia początki,
Chciał ażeby wszyscy ludzie
Podobne mieli żołądki.
Robił to na tej zasadzie,
Że ssaki, choć różnorakie,
Wszystkie w tej samej gromadzie
Żarcie będą mieć jednakie.
Ale z ludźmi próbą taka
Znów się Stwórcy nie udała,
Bo kuchnia, dawniej jednaka,
Szybko się zróżnicowała.
Choć tak samo wszystkich kusi
kuchennych potraw rozpusta,
To tylko wybrańcom "suschi"
Pozostałym - żur, kapusta.
ZNIECZULICA
Od lat wielu takiej przestrzegał zasady:
Nie zwracać uwagi na krzywdy i zwady.
Choć widzi jak inni nad kimś się znęcają
Wtrącał się nie będzie, gdy mu spokój dają.
Dostało się również jemu przez przypadek,
Bity gdzie popadło i kopany w zadek,
Pomocy! Ratunku! - do przechodniów krzyczy.
Lecz ktoś z tłumu warknął - nas to nie dotyczy.
PRZEOBRAŻENIE
Człowiek dobrym się rodzi,
Lecz innym - potem bywa.
Ta odmiana przychodzi
Gdy mu latek przybywa.
U zwierząt jet inaczej,
Zwierz rodzi się zwierzakiem,
Przez całe życie - raczej,
Pozostaje już takim.
Psiak urodzi się psiakiem,
Psem będzie również potem.
I tak jest z każdym ssakiem,
Koniem, osłem czy kotem.
Ludziom się to nie zdarza,
Gdy dorastają z wiekiem,
Ciągle im ktoś powtarza:
"Bądźże wreszcie człowiekiem".
GÓRNICZY DYLEMAT
Kręcic się już przestały
Wież wyciągowych koła,
By znów się obracały
Nikt ich zmusić nie zdoła.
Nie zjadą szybem ludzie
Żeby węgiel fedrować.
Choć chcą pracować w trudzie
Kazano im świętować.
Prośby, skargi, protesty,
Ich losu nie zmieniają.
Teraz w miejsce orkiestry,
Im kiszki marsza grają.
W domu co dnia tak samo,
Głodne żony i dzieci,
A onitu - przed bramą,
Niepotrzebni - jak śmieci.