Mój almanach poetycki
Płyta
O jakże bym chciała z rytmu serca ułożyć melodię.
Zapisać ją na długogrającej płycie i umieścić w pniu mojego życia.
Bezlitośnie ogałacanego z łusek i z ptaków radości,
dźwigającego pełne konwie łez.
Lecz nie mogę tego uczynić,
bo jest już dzisiaj wygasłym, spopielałym, słońcem.
i tak jak bezbronny ptak w pazurach kota
taki i on
Na próżno szarpie się w szponach losu,
z góry skazany na zagładę
i na śmierć,
W chłodnym mroku ludzkiej dżungli.
Kąpiel
Życie
zaczyna się każdego dnia.
Lecz tylko raz
ich słońce
kąpie się w rzece czasu.
Chciałabym je otulić
tkaniną Penelopy.
Nie mogę
bo ta rzeka
to rzeka bez powrotu.
Ona nie wypuszcza
ze swoich objęć.
I przyodziawszy
w koszulę Dianiry
oplątując wirami
bezlitośnie
porywa ze sobą.
I nigdy
nie zawraca.