Mój almanach poetycki
Do siebie
Czy umiesz zacząć słuchać, żeby zacząć rozumieć,
o nic nie prosić i nic nie obiecywać,
zwątpienie podjąć jak ufność korony.
Czy umiesz przebaczać ból co pojawia się bez odpowiedzi,
granatowy agat co drąży powietrze...
Czy umiesz z klerykiem rozmawiać
o wierszu którego nie ma i nigdy nie będzie,
o tym co było a nie jest,
o tym co będzie a tak ciężko to przyjąć...
Czy umiesz zaufać sobie i tym których kochasz,
obdarować wolnością wszystko co zamknięte.
Bez odpowiedzi,
a jednak coś świta - coś się rodzi.
Moja zieloność
Dziś liście opadły z drzew ledwie rozkwitłych
zanurzyły się w trawie - i znikły
i choć jeszcze zielone zieloność je zmogła
i choć jeszsce żywe zieloność je zwiodła
a nagie gałęzie we wspomnienia ubrane
pragną jakby więcej
tęsknią jakby głębiej
Wspomnienie
Cicha chwila
a serce spłoszone się zrywa
cichy gest
a w tęsknocie błysk ostrza odżywa
jeden krok
tamten czas
dotyk który unieść potrafi i omdleć
i niemożliwe staje pośród nas
oto my
duchy czekające na znak
Pod Bukiem
Spotkajmy się pod Bukiem
jak wędrowcy strudzeni drogą
niech nas liście obficie obsypią
złotym runem
srebrnym kielichem
i mgłą poranną utkaną z poruszeń
ty szal przez ramię z lekka przerzucisz
jak wtedy
gdy we włosach wiatr ci się budzi
ja milczeniem się łzawym pochylę
by dłoń policzkiem utulić
mchem bialych konwalii
co miejsca szukają porą pojednania
cisza w której cichną najcichsze kamienie
spotkajmy się na drodze
osobni
choć wciąż jeszcze razem
by zatańczyć wraz z rudą jesienią
ostatni
być może już taniec
Druga 48
Już nic
Zasypiam
W ciszy
Znika wspomnienie światla załomem wzgórz
I świeca już zwarła rzęsy przecinka
Jakby zniknął Bóg
Który gnie mi oczy miękką kreską ołówka
Uchylając okulary
Ducho-łapkom karmiącym sny
Najprostsza droga
Gdy wiara jeszcze nie jest wiarą
i czeka pąkiem skulona na słońce
gdy nadzieja jeszcze nie umie słuchać
liści co jesienią pogubiła
a miłości brak słów by dojrzeć poranek
pacierz jest najprostszą drogą
w świecie gdzie wszystko mam
a nic nie rozumiem